Tuesday 10 January 2012

Skandal z wadliwymi i niebezpiecznymi silikonowymi wkladkami jakie przez lata byly wszepiane pacjentkom chirurgow plastycznych po raz kolejny uswiadamia mi, ze w tzw. "dbaniu o siebie" nie ma drog na skroty. Tylko regularna, naturalna pielegnacja moze nam zapewnic oczekiwany efekt ( o ile mamy w miare realistyczne oczekiwania;-) bez ryzyka dla zdrowia i zycia. Oczywiscie, zyjemy w czasach kiedy powszechnie lansuje sie rozwiazania "tu i teraz", "miej to natychmiast". Do tego dochodzi postepujaca uniformizacja tzw. kanonow piekna ( niestety to, ze opiera sie ona w duzej mierze na estetyce rodem z przemyslu porno, to juz osobny temat), i stad rodzi sie presja na kobiety, aby jak najdokladniej dostosowac swoja fizycznosc do obowiazujacego popkulturowego wzorca. Pulapka proznosci, bo proby dostosowania sie do rzadko wystepujacego w naturze wzorca kobiety o szczuplej budowie dziecka, ale wyposazonej w bujne "atrybuty kobiecosci", skazane sa na drastyczne metody chirurgiczne. Proznosc oczywiscie sama w sobie nie jest niczym zlym ( no gdziezby ;-), o ile nie przekracza zdroworozsadkowych granic. Tylko jakie sa te granice? Jak dla mnie niedopuszczalne  sa agresywne procedury "estetyczne" majace na celu calkowita zmiane naszych warunkow fizycznych, poddawanie naszego ciala ryzykownym zabiegom, ktorych przyszlych skutkow dla naszego zdrowia nie jestesmy w stanie przewidziec, lub jesli ryzyko jest znane, ale i tak decydujemy sie je zignorowac. W kazdym razie mam nadzieje, ze ten medyczny skandal uswiadomi wiekszej rzeszy kobiet, ze naprawde nie warto  podejmowac takich desperackich krokow po to, zeby czuc sie kobieco, ladnie, podobac sie. I moze warto przypomniec dawno nieslyszane przyslowie, ze  "nie to ladne co ladne, ale co sie komu podoba". Kluczowa tu jest kwestia samoakceptacji, bo panowie chyba maja duzo mniej rygorystyczne wyobraznie na temat idealu kobiecej urody niz mamy same wobec siebie. W kazdym razie zawsze znajdzie sie sposob, aby naturze troche pomoc, tyle, ze najbezpieczniej robic to w zgodzie na naszymi wrodzonymi warunkami a nie przeciwko nim. Skoro juz odnioslam sie do biustu, to chcialabym polecic regularna pielegnacje. Tyle, ze naprawde istotne jest jak , i czym bedziemy pielegnowac. Generalnie duzo sie mowi o raku piersi, o tym, ze zachorowalnosc ciagle wzrasta, ale dosc rzadko wskazuje sie na powiazenia  z faktem, ze wspolczesne kobiety sa w duzo wiekszym stopniu narazone na kontakt z toksycznymi chemikaliami, niz poprzednie pokolenia. I nie mam tu na mysli wylacznie zanieczyszczenia powietrza, czy skazonej zywnosci, ale przede wszystkim kontakt bezposredni porzez stosowanie srodkow kosmetycznych i toaletowych. Od dawna nie jest juz tajemnica dla nauki , ze skora nie stanowi szczelnej, nieprzepuszczalnej bariery- w istocie okolo 60 % tego co na nia zaaplikujemy jest wykrywane w krwioobiegu. Jakze inaczej moglyby dzialac leki transdermalne- jak plastry antykoncepcyjne chociazby? Od lat przemysl kosmetyczny nie ustawal w staraniach, aby takze produkowane specyfiki  uczynic zdolnymi do przenikania bariery skory, a tym samym zapewnic ich "skuteczne" dzialanie. Obecnie osiaga sie ten cel za pomoca substancji dodatkowych- takich jak glikol propylenowy (propylene glycol w INCI), ktorych glownym zadaniem jest wlasnie zmiana struktury skory w sposob umozliwiajacy jej penetracje przez pozostale czynniki formuly. Oczywiscie oficjalna wersja glosi, ze glikol propylenowy to skladnik nawilzajacy i zmiekczajacy skore, co istotnie zalicza sie rowniez do dzialania tego zwiazku chemicznego. Niestety skora potraktowana tego rodzaju chemia  jest calkowicie bezbronna wobec pozostalych toksyn jakimi wrecz naszpikowane sa syntetyczne kosmetyki pielegnacyjne i kolorowe. Nie od dzis mowi sie o tym, ze w tkankce pobieranej z piersi chorych na nowotwor  kobiet znajduje sie znaczace  ilosci  parabenow i aluminium.  Moze byc  to spowodowane stosowaniem antyperspirantow na okolice blisko sasiadujace z piersiami i wezlami chlonnymi w dolach pachowych. Parabeny to syntetyczne konserwanty, ktora maja dzialanie podobne do estrogenow. Natomiast nadmiar estrogenow sprzyja wzrostowi i podzialowi komorek tkanki gruczolowej piersi ( zarowno tych  zdrowych, jak i nowotworowych). Oczywiscie przemysl kosmetyczny ma na to gotowa odpowiedz: owszem parabeny moga byc szkodliwe, ale w duzych dawkach, na ktore przecietny konsument kosmetykow czy zywnosci (!) nie jest wystawiony. Trudno sie jednak zgodzic z taka teza, bo jak dowodzi krotka wizyta w dowolnej drogerii,  niemal kazdy produkt kosmetyczny konserwowany jest parabenem, i to z reguly kilkoma zwiazkami. Pomnozmy te conajmniej kilka produktow, ktorych rutynowo uzywamy,  przez wiele lat codziennego stosowania, i juz wiemy, ze na minimalna ekspozycje na parabeny raczej nie mamy szans,  o ile nie podejmiemy wysilku CALKOWITEGO ich wyeliminowania z naszego otoczenia. Lista skladnikow toksycznych i potencjalnie rakotworczych, a takze teratogennych ( powodujacych uszkodzenia plodu) jest na tyle dluga, ze trzeba sobie wypracowac sprawny i szybki system eliminacji szkodliwych produktow kosmetycznych. Najlepiej poznac "glownych winowajcow"- takich jak SLS, glikol propylenowy, ftalany, trietanolamina, PEG-i, i po prostu z gory odrzucac kazdy produkt, ktory ma je na liscie INCI. To na poczatek dosc skuteczna metoda. Polecam rowniez strone http://www.ewg.org/skindeep/ , ktora zawiera wyczerpujace informacje o bezpieczenstwie stosowania poszczegolnych skladnikow, oraz listy INCI wielu marek kosmetycznych, wraz z czytelnym graficznym systemem oznakowania zagrozenia. Symbol zielony od 0 to produkt calkowicie bezpieczny, az do koloru czerwonego i wartosci 10. Dzieki temu wystarczy nawet podstawowa znajomosc jezyka angielskiego, zeby zorientowac sie, ile warty jest dany kosmetyk, i czy naprawde jest tak naturalny jak deklaruje producent.

No comments:

Post a Comment