Tuesday 17 January 2012


Patrzac wylacznie na sklad tego amerykanskiego kosmetyku trudno od razu zgadnac, ze to zel do mycia ciala, bo lagodny srodek myjacy (coco glucoside- powstaly wyniku syntezy glukozy z olejem kokoswym) znajduje sie dopiero na 6 miejscu w skladzie, za ekstraktami z miety, cytryny, pomaranczy i melona. Zamiast wody na pierwszym miejscu mamy sok z aloesu- jak w dobrym nawilzaczu do ciala, to lubie! Pomimo, ze zel zawiera tylko jeden skladnik myjacy pieni sie nadspodziewanie dobrze, co niestety czasem bywa slaba strona organikow, no ale w koncu cos za cos, jak wiemy obfita piane tworza agresywne detergenty (SLS, SLES, ALS i inne siarczany), ktore czynia na skorze i wewnatrz niej prawdziwe spustoszenie, a dodatkowo moga byc w procesie produkcji skazone rakotworczymi nitrozaminami i dioksynami.  Zel Deep Steep pachnie melonem, dosc intensywnie w trakcie uzywania, ale pozniej zapach szybko wietrzeje, skomponowany jest wylacznie z olejkow eterycznych- organicznie uprawianych i tych rosnacych dziko. Zastowany w zelu konserwant to sorbinian potasu, bezpieczny i stosowany w przemysle spozywczym,  w postaci naturalnej pozyskiwany z jagod. Jedynym minusem jest wg mnie opakowanie, a dokladniej jego nadmiar- w postaci kartonowego pudelka. Naprawde zel zamkniety w plastikowa tube nie wymaga "ochrony" jak szklana butelka i ten kartonik, choc przeznaczony do recyklingu ( czego oczywiscie sumiennie dopelniam) jest zuplenie zbedny. Poza tym jestem zachwycona, uzywam go nawet do higieny intymnej ( z zasady nie kupuje specjalnego produktu, nie widze takiej potrzeby) i jak do tej pory sprawdza sie bez zarzutu. Pojemnosc 237 ml  w cenie 7.95 £ dostepna w sklepie feelunique ( przesylka na WSZYSTKO jest DARMOWA!).


Deep Steep honeydew- spearmint body wash INCI: Organic Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf juice, Mentha Viridis Leaf Extract, Citrus Medica Limonum Fruit Extract, Citrus Aurantifolia Fruit Extract, Cucumis Melo Fruit Extract, Coco Glucoside, Aroma (Organic and wildcrafted Essential Oil Blend), Glycerin (Vegan), Caprylic Acid (coconut fatty acid), Organic Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Tocopherol (natural Vitamin E), Panthenol ( Vitamin B5), Organic Theobroma Cacao (Cocoa)Seed Butter, Potassium Sorbate, Citric Acid.
Posted by Picasa

Wednesday 11 January 2012

Po wczorajszej "czesci teoretycznej" czas na propozycje czystych i skutecznych kosmetykow do pielegnacji ciala. Od lewej mamy peeling do ciala kanadyjskiej marki 100 % Pure, ktora uwielbiam za innowacyjne zastowanie skladnikow roslinnych i owocowych ( maskara z barwnikami roslinnymi, cos niesamowitego, pokaze pozniej ;-), dalej bogaty balsam do pielegnacji stop od Pat & Rub, krem ujedrniajacy biust tej samej marki,  mleczko wygladzajace do ciala Elays i zel pod prysznic Born to Bio. Wszystko poza peelingiem do dostania w Polsce, a 100 % Pure mozna zamowic przez Amazon. Pat & Rub staja sie coraz bardziej popularne wsrod polskich ekomaniaczek, i jest to popularnosc jak najbardziej zasluzona. Ja z poczatku  podchodzilam do nich obojetnie, poniewaz nie odpowiadal mi medialny wizerunek Kingi Rusin ;-) Z tego powodu na dlugo zawzielam sie, ze nie bede nawet probowac, ale uleglam w koncu namowom znajomej, i bardzo sie ciesze, ze tak sie stalo. To jest naprawde fantastyczna seria, i nie chodzi tylko o wrazenia zmyslowe, przyjemnosc czy design kosmetykow. Marka Pat & Rub stale poprawia swoje formuly, na poczatku wypuscili serie szamponow z ALS ( ammonium lauryl sulphate- kiepska alternatywa dla SLS, tak samo, jesli nie bardziej szkodliwa), ale po jakims czasie to zostalo ulepszone! Ja mialam przyjemnosc wyprobowac dotad kilka produktow, dwa ze zdjecia plus probki, ktore otrzymalam razem z zamowieniem. Mam bardzo pozytywne wrazenia, szczegolnie po uzyciu kremu ujedrniajacego do biustu z 10 % stezeniem kigeliny. Nie dosc, ze jest wydajny w stosowaniu, to jest go w opakowaniu dwa razy wiecej niz standardowych kosmetykow tego typu. Bardzo odpowiada mi zapach, jest relaksujacy, kosmetyk ten stosuje po wieczornej kapieli.  Zawarta w skladzie kigelina w wysokim stezeniu ma udownodnione dzialanie ujedrniajce i wypelniajace piersi, co moze dawac SUBTELNY (!) efekt ich powiekszenia. Ja akurat tego konkretnego dzialania nie oczekuje, jestem zadowolona z hojnosci natury w tym wzgledzie, ale dzialanie napinajace jest widoczne i odczuwalne. Dokladny sklad INCI jest podany na stronie internetowej, wiec nie bede go tutaj powtarzac.Kolejny kosmetyk to jedwabisty krem do ciala Elays, francuskiej marki z Szampanii, ktora ten wlasnie szlachetny trunek uczynila swoim flagowym skladnikiem. Ten w 98 % naturalny i organiczny kosmetyk ( tak podaje producent na opakowaniu) jest przeznaczony do skory dojrzalej, mocno nawilza i wygladza. W tym przypadku pojemnosc jest mniejsza niz standard, bo wynosi tylko 150 ml, co w relacji do dosc wysokiej ceny ( ponad 80 zlotych) czyni go produktem na wyjatkowe okazje. Ma on jeszcze jedna wazna ceche, mianowicie niesamowity, perfumeryjny zapach! Ten krem pachnie jak jeszcze bardziej wyrafinowana, i pozbawiona syntetycznych podtonow wersja J'adore, do tego stopnia, ze na poczatku nie chce sie wierzyc, ze to zapach calkowicie naturalny, a jednak! Dodatkowa zaleta jest trwalosc zapachu, uzyty rano utrzymuje sie na skorze caly dzien- co wyklucza jednoczesne stosowanie perfum. Jak dla mnie jest to akurat spory pozytyw- swietna, skuteczna,  luksusowa pielegnacja, plus wyszukany, trwaly zapach. Kosmetyki Elays ( kiedys wroce jeszcze do pozostalych w serii) byly dostepne w aptekach internetowych, nie wiem, co sie dzieje z dystrybutorem, bo ostanio jakos trudniej je znalezc. Ja sie zaopatrywalam w aptece Eskulap, ale nie widze, zeby uzupelniali zapasy towaru. Zainteresowanym polecam bombardowanie ich mailami, byc moze sa sklonni sprowadzic te produkty. I wreszcie "last but not least" -zel do mycia ciala francuskiej marki Born to Bio z certyfikatami ECOCERT i COSMEBIO. Produkt codziennego uzytku, ale bardzo wazny,  poniewaz stosujemy go regularnie i w duzych ilosciach. Tradycyjne, syntetyczne zele zawieraja szkodliwe detergenty oparte na siarczanach ( SLS, SLES, ALS, i inne), plus skladniki regulujace poziom pH (triethanolamine), glikol propylenowy, parabeny i cala mase innych, zupelnie niepotrzebnie obciazajacych organizm substancji. Ponadto, siarczany zmieniaja strukture skory czyniac ja bardziej przepuszczalna, dodatkowo powodujac wyszuszenie i usuniecie ochronnego plaszcza lipidowego. Born to Bio ma przyzwoita pojemnosc 300 ml, cene w okolicach 25-30 zlotych w zaleznosci od sklepu. Ja uzywalam zelu o zapachu monoi i kokosa- to delikatny, otulajacy egzotyczny zapach, na tyle ulotny, ze nie koliduje z produktami pielegnacyjnymi stosowanymi na cialo po umyciu.

Składniki zelu Born to Bio Monoi & Coco: Aqua (Water), Pseudotsuga menziesii (Balsam Oregon) water*, Sodium cocoamphoacetate and glycerin and Lauryl glucoside and Sodium cocoyl glutamate and Sodium lauryl glucose carboxylate, Caprylyl capryl glucoside, Glycerin, Xanthan gum, Dehydroxyacetic acid and benzyl alcohol, Parfum (Fragrance), Sodium chloride, Potassium sorbate, Lactic acid, Cocos nucifera (Coconut) oil and Gardenia tahitensis (Tiare) flower extract and Cocos nucifera (Coconut) fruit extract and Tocopherol.

Skladniki  Silkening Body Creme Elays: Aqua, squalane, vitis vinifera fruit extract (champagne), Vitis vinifera (grape) seed oil, isopropyl isostearate, behenyl alcohol, caprylic/capric/myristic/stearic trygliceride, glyceryl stearate, cetearyl alcohol. lauryl laurate, parfum, potassium palmitoyl hydrolyzed wheat protein, benzyl alcohol, xanthan gum, lupinus albus (hydrolyzed lupine) protein, glycerin, dehydroacetic acid, tocopherol, sodium hydroxide, benzoic acid, citric acid, glycine soja oil, sodium benzoate, sorbic acid, potassium sorbate, vitis vinifera (grape) leaf extract.

Tuesday 10 January 2012

Skandal z wadliwymi i niebezpiecznymi silikonowymi wkladkami jakie przez lata byly wszepiane pacjentkom chirurgow plastycznych po raz kolejny uswiadamia mi, ze w tzw. "dbaniu o siebie" nie ma drog na skroty. Tylko regularna, naturalna pielegnacja moze nam zapewnic oczekiwany efekt ( o ile mamy w miare realistyczne oczekiwania;-) bez ryzyka dla zdrowia i zycia. Oczywiscie, zyjemy w czasach kiedy powszechnie lansuje sie rozwiazania "tu i teraz", "miej to natychmiast". Do tego dochodzi postepujaca uniformizacja tzw. kanonow piekna ( niestety to, ze opiera sie ona w duzej mierze na estetyce rodem z przemyslu porno, to juz osobny temat), i stad rodzi sie presja na kobiety, aby jak najdokladniej dostosowac swoja fizycznosc do obowiazujacego popkulturowego wzorca. Pulapka proznosci, bo proby dostosowania sie do rzadko wystepujacego w naturze wzorca kobiety o szczuplej budowie dziecka, ale wyposazonej w bujne "atrybuty kobiecosci", skazane sa na drastyczne metody chirurgiczne. Proznosc oczywiscie sama w sobie nie jest niczym zlym ( no gdziezby ;-), o ile nie przekracza zdroworozsadkowych granic. Tylko jakie sa te granice? Jak dla mnie niedopuszczalne  sa agresywne procedury "estetyczne" majace na celu calkowita zmiane naszych warunkow fizycznych, poddawanie naszego ciala ryzykownym zabiegom, ktorych przyszlych skutkow dla naszego zdrowia nie jestesmy w stanie przewidziec, lub jesli ryzyko jest znane, ale i tak decydujemy sie je zignorowac. W kazdym razie mam nadzieje, ze ten medyczny skandal uswiadomi wiekszej rzeszy kobiet, ze naprawde nie warto  podejmowac takich desperackich krokow po to, zeby czuc sie kobieco, ladnie, podobac sie. I moze warto przypomniec dawno nieslyszane przyslowie, ze  "nie to ladne co ladne, ale co sie komu podoba". Kluczowa tu jest kwestia samoakceptacji, bo panowie chyba maja duzo mniej rygorystyczne wyobraznie na temat idealu kobiecej urody niz mamy same wobec siebie. W kazdym razie zawsze znajdzie sie sposob, aby naturze troche pomoc, tyle, ze najbezpieczniej robic to w zgodzie na naszymi wrodzonymi warunkami a nie przeciwko nim. Skoro juz odnioslam sie do biustu, to chcialabym polecic regularna pielegnacje. Tyle, ze naprawde istotne jest jak , i czym bedziemy pielegnowac. Generalnie duzo sie mowi o raku piersi, o tym, ze zachorowalnosc ciagle wzrasta, ale dosc rzadko wskazuje sie na powiazenia  z faktem, ze wspolczesne kobiety sa w duzo wiekszym stopniu narazone na kontakt z toksycznymi chemikaliami, niz poprzednie pokolenia. I nie mam tu na mysli wylacznie zanieczyszczenia powietrza, czy skazonej zywnosci, ale przede wszystkim kontakt bezposredni porzez stosowanie srodkow kosmetycznych i toaletowych. Od dawna nie jest juz tajemnica dla nauki , ze skora nie stanowi szczelnej, nieprzepuszczalnej bariery- w istocie okolo 60 % tego co na nia zaaplikujemy jest wykrywane w krwioobiegu. Jakze inaczej moglyby dzialac leki transdermalne- jak plastry antykoncepcyjne chociazby? Od lat przemysl kosmetyczny nie ustawal w staraniach, aby takze produkowane specyfiki  uczynic zdolnymi do przenikania bariery skory, a tym samym zapewnic ich "skuteczne" dzialanie. Obecnie osiaga sie ten cel za pomoca substancji dodatkowych- takich jak glikol propylenowy (propylene glycol w INCI), ktorych glownym zadaniem jest wlasnie zmiana struktury skory w sposob umozliwiajacy jej penetracje przez pozostale czynniki formuly. Oczywiscie oficjalna wersja glosi, ze glikol propylenowy to skladnik nawilzajacy i zmiekczajacy skore, co istotnie zalicza sie rowniez do dzialania tego zwiazku chemicznego. Niestety skora potraktowana tego rodzaju chemia  jest calkowicie bezbronna wobec pozostalych toksyn jakimi wrecz naszpikowane sa syntetyczne kosmetyki pielegnacyjne i kolorowe. Nie od dzis mowi sie o tym, ze w tkankce pobieranej z piersi chorych na nowotwor  kobiet znajduje sie znaczace  ilosci  parabenow i aluminium.  Moze byc  to spowodowane stosowaniem antyperspirantow na okolice blisko sasiadujace z piersiami i wezlami chlonnymi w dolach pachowych. Parabeny to syntetyczne konserwanty, ktora maja dzialanie podobne do estrogenow. Natomiast nadmiar estrogenow sprzyja wzrostowi i podzialowi komorek tkanki gruczolowej piersi ( zarowno tych  zdrowych, jak i nowotworowych). Oczywiscie przemysl kosmetyczny ma na to gotowa odpowiedz: owszem parabeny moga byc szkodliwe, ale w duzych dawkach, na ktore przecietny konsument kosmetykow czy zywnosci (!) nie jest wystawiony. Trudno sie jednak zgodzic z taka teza, bo jak dowodzi krotka wizyta w dowolnej drogerii,  niemal kazdy produkt kosmetyczny konserwowany jest parabenem, i to z reguly kilkoma zwiazkami. Pomnozmy te conajmniej kilka produktow, ktorych rutynowo uzywamy,  przez wiele lat codziennego stosowania, i juz wiemy, ze na minimalna ekspozycje na parabeny raczej nie mamy szans,  o ile nie podejmiemy wysilku CALKOWITEGO ich wyeliminowania z naszego otoczenia. Lista skladnikow toksycznych i potencjalnie rakotworczych, a takze teratogennych ( powodujacych uszkodzenia plodu) jest na tyle dluga, ze trzeba sobie wypracowac sprawny i szybki system eliminacji szkodliwych produktow kosmetycznych. Najlepiej poznac "glownych winowajcow"- takich jak SLS, glikol propylenowy, ftalany, trietanolamina, PEG-i, i po prostu z gory odrzucac kazdy produkt, ktory ma je na liscie INCI. To na poczatek dosc skuteczna metoda. Polecam rowniez strone http://www.ewg.org/skindeep/ , ktora zawiera wyczerpujace informacje o bezpieczenstwie stosowania poszczegolnych skladnikow, oraz listy INCI wielu marek kosmetycznych, wraz z czytelnym graficznym systemem oznakowania zagrozenia. Symbol zielony od 0 to produkt calkowicie bezpieczny, az do koloru czerwonego i wartosci 10. Dzieki temu wystarczy nawet podstawowa znajomosc jezyka angielskiego, zeby zorientowac sie, ile warty jest dany kosmetyk, i czy naprawde jest tak naturalny jak deklaruje producent.

Wednesday 4 January 2012

Mikolaj bardzo sie postaral w tym roku. No dobrze, korzystal z precyzyjnych instrukcji i systemow naprowadzajaych ;-) Bo na oryginalne wegierskie kosmetyki Ilcsi ostrzylam sobie zeby juz od dawna. Dotad mialam stycznosc z ich wersja amerykanska ( o czym napisze szerzej przy innej okazji). Jest firma prawdziwie ekologiczna, ich etos nie zmienil sie od 1958 roku, kiedy to wegierska kosmetyczka, zwana pozniej Ciocia Ilcsi, zaczela sama chalupniczo wytwarzac preparaty kosmetyczne, ktorych w "preznej" gospodarce RWPG bylo jak na lekarstwo. A przynajmniej tych nadajaych sie do profesjonalnego uzytku. Pani Ilcsi Molnar korzystala wylacznie z darow natury- ziol, kwiatow, roslin leczniczych, swiezych owocow i warzyw, ktore w obfitosci rodzi wegierska ziemia. Jej klientki byly tak zadowolone z efektow, ze zaczely sie wrecz domagac mozliwosci zakupu kosmetykow do uzytku domowego. Tak powstala firma Ilcsi. Przez ponad 50 lat jej historii pozostala niezmiennie w rekach rodziny Molnar, ma charakter manufaktury, wszystkie surowce sa zbierane i przetwarzane recznie.  Preparaty powstaja ze swiezych surowcow z wlasnych upraw, jedynie pomarancze i cytryny (uprawiane w sposob organiczny, czyli bez uzycia pestycydow, mowiac w najwiekszym skrocie) sprowadzane sa spoza Wegier. Kosmetyki Ilcsi posiadaja certyfikat BDiH ( jeszcze nie wszystkie, ale firma pracuje nad tym), dlatego trzeba mimo wszystko czytac sklady. Zdarzaja sie skladniki niedopuszczalne moim zdaniem w prawdziwych organikach, np. butylene glycol, jednak te kosmetyki, ktore je przedstawiam sa na pewno pozbawione podejrzanych substancji. Nigdy nie kupuje niczego co budzi chocby najmniejsze watpliwosci, i zawsze sumiennie sprawdzam liste skladnikow- nawet w przypadku dobrze mi znanych marek. Przezorny zawsze ubezpieczony. Moje doswiadczenie z Ilcsi rozpoczelam od "greatest hits" marki, czyli maseczek zelowych. Zawieraja one conajmniej 50 % tkanki roslinnej, i zadnych syntetycznych konserwantow. Na zdjeciu mamy (od gory): maseczke wisniowa, maseczke z dzikiej rozy, maske z rozchodnika (chyba najbardziej znany produkt marki), i maseczke z 7 ziol. Wszystkie przeznaczone sa do skory tlustej, z rozszerzonymi porami, dodatkowo maseczka z rozchodnika ma dzialanie rozjasniajace skore ( przebarwienia sloneczne i blizny potradzikowe), a maska z 7 ziol sciaga i dezynfekuje. Wszyskie warianty zawieraja kwas salicylowy, ktory wykazuje dzialanie lagodnie zluszczajace martwe komorki naskorka. Tyle tytulem wprowadzenia, przejdzmy do doznan zmyslowych i efektow ;-) Po zastosowaniu maski z rozchodnika nie mam zadnych watpliwosci, czemu akurat ona jest jednym z bestsellerow marki- jej zywo zielony kolor, wloknista konsystencja (zawiera spore kawalki tkanki roslinnej) i obledny, choc calkowicie naturalny zapach sprawiaja, ze juz nakladanie jej sprawia duzo radosci. Maseczka zasycha na twarzy sciagajac ja troche, ale zwazywszy na jej przeznaczenie to zaleta nie wada. Po kilku minutach oddzialywania zmywamy. Skora nadal jest napieta, rozjasniona od razu (naprawde!) i promienna. Nawet zaskorniki wydaja sie mniej widoczne! Doskonalosc w kazdym calu! Podobnie zreszta jak inne maski z tej serii. Wisniowa swietnie odswieza i rozswietla skore normalna w kierunku do mieszaje/tlustej. Znowu mamy do czynienia ze sporymi kawalkami owocow w sloiczku. Zawarte w nich antyoksydanty i bioflawonoidy walcza z wolnymi rodnikami. Dodatkowo zawiera miod, gliceryne, wyciag z buraka i kwas salicylowy.

Sklad Inci maseczki wisniowej: Aqua, Prunus Cerasus Fruit Extract, Glycerin, Mel, Methyl Hydroxyethylcellulose, Parfum, Alcohol, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Sodium Salicylate, Beta Vulgaris Root Extract, Salicylic Acid, Citric Acid. Cena: 80 PLN za 50 ml.

Ja zaopatruje sie na stronie http://www.biopiekno.pl/ ale dystrybutor Ilcsi na Polske ma rowniez sklep internetowy pod adresem http://www.ilcsi.pl/
Posted by Picasa

Witam i zapraszam!

Trema mnie zzera, bo pomysl na tego bloga kielkowal juz od dluzszego czasu, mialam mnostwo zalozen i wyobrazen o tym, jaki bedzie. Po raz pierwszy taki koncept zaswital mi w glowie ponad dwa lata temu, po opublikowaniu "Mojej Kosmetyczki" na portalu zeberka.pl. Niestety bycie pelnoetatowa (jeszcze tylko przez chwile mam nadzieje) matka malych dzieci to zajecie niespecjalnie kompatybilne z jakakolwiek forma pracy tworczej. Tworczej, bo chcialabym zaproponowac cos,  czego ja sama w blogosferze nie znalazlam ( choc moze nie dosc skutecznie szukalam), i co nie tylko z przyjemnoscia bedziecie ogladac, ale dostarczy Wam pozytecznych informacji. Wierze w to, ze mozna zyc zdrowo i w sposob zrownowazony nie rezygnujac z przyjemnosci i zdobyczy wspolczesnosci. Dbaniu o siebie oddawalam sie z wielka radoscia  i zaangazowaniem juz od wieku nastoletniego ;-) Takie specyficzne hobby.  Od 8 lat jestem zdeklarowana "organic junkie", zaczelo sie to od kilkumiesiecznego epizodu z wegetarianizmem, ktorego niestety ze wzgledow zdrowotnych nie moglam kontynuowac. W tych zamierzchlych czasach rynek kosmetykow naturalnych  praktycznie w Polsce nie istnial. Przez dlugi czas z zainteresowaniem ogladalam w Internecie amerykanskie czy niemieckie nowinki, bez mozliwosci skorzystania z ich dobrodziejstw. Handel internetowy tez wtedy byl calkowita abstrakcja. To bylo frustrujace jak lizanie lizaka przez celofan.  Jednak na jednym z forow przeznaczonych dla wegetarian znalazlam link do pierwszego bodaj w Polsce dystrybutora ceryfikowanych przez Ecocert kosmetykow pielegnacyjnych. Byl to http://www.ekologiczny.pl/, ktory do tej pory darze wielkim sentymentem i z czystym sumieniem polecam kazdemu, kto dopiero rozpoczyna swoja konwersje na kosmetyki organiczne. Z kilku powodow: jest to dosc rozbudowana gama, wiec mozna znalezc zamiennik kazdego tradycyjnego produktu syntetycznego, i maja swietna relacje jakosci do ceny. Jednak celem tego bloga poza prezentacja tego co moze nam umilic i upiekszyc zycie jest rowniez upowszechnianie swiadomosci konsumenckiej. Wszystko, co prezentuje na blogu zostalo przetestowane osobiscie  przeze mnie. Co nie mniej wazne, bede pokazywac wylacznie to, co kupilam sama lub dostalam w prezencie od najblizszych. Nie uprawiam tu zadnej formy platnej reklamy, zbyt wazna jest dla mnie niezaleznosc osadow. Chcialabym  przyblizyc Wam  wiedze na temat tego, w jaki sposob syntetyki i toksyczne chemikalia, z ktorych  w przewazajacej wiekszosci skladaja sie nasze codzienne artykuly "pierwszej potrzeby", wplywaja nie tylko na nasz caly organizm,  ale rowniez na nasze blizsze i dalsze otoczenie, a w efekcie na caly ekosystem. Oczywiscie, nie zyjemy w swiecie idealnym, nie sposob  wyeliminowac kazdego zagrozenia, ale kazdy z nas moze zrobic maly krok w kierunku bardziej zrownowazonego, i zdrowszego zycia. Od naszych codziennych wyborow konsumpcyjnych , szczegolnie tych dokonywanych przez kobiety, bo to glownie my troszczymy  sie o sprawne funkcjonowanie domu i ksztaltowanie dobrych nawykow wsrod czlonkow naszych rodzin( lub bedziemy  to robic w niedalekiej przyszlosci), zalezy nasze zdrowie i przyszlosc srodowiska, w ktorym zyc beda nastepne pokolenia.
Tyle tytulem wstepu ( doceniam Wasza wytrwalosc) i zapraszam po wiecej juz niebawem!